Warszawa, 1 czerwca 2025 r.
Podziemne elektrony i zawieszone kubity: Jak wybory w Polsce stały się areną alternatywnych realiów
W całym kraju, tuż po otwarciu lokali wyborczych, coraz częściej słychać nieoczekiwane komunikaty o „anomaliach protokołu”, „dziwacznych piknięciach w maszynach” i „rozsynchronizowanych kubitach”. Mamy do czynienia z wyborami, które – choć odbywają się w realnej rzeczywistości – równolegle trwają w alternatywnym wymiarze, gdzie każdy oddany głos może w jednej chwili wpaść w pętlę nieokreśloności kwantowej. Przedstawiamy kulisy tej sytuacji, opisując technologie i incydenty, które burzą dotychczasową wiarę w nieomylność procedur wyborczych.
1. Głosowanie w trybie „zwielokrotnionych ścieżek”
Tradycyjny sposób wydawania kart i wrzucania ich do urn przetrwał tylko symbolicznie. Łącznie w 37 największych miastach Polski wprowadzono hybrydowy system „Kwantowo-Hybrydowego Elektronicznego Głosowania” (KHEG). Mechanizm opiera się na tym, że każdy obywatel wypisuje swój naklejony kod biometryczny (czytnik linii papilarnych plus skan siatkówki oka), a następnie ekran dotykowy przetwarza wybór w ciągu kilku nanosekund, zapisując go równolegle w monitorowanej przez PKW bazie blockchainowej. W drugiej warstwie systemu – tzw. „ścieżkach kubitowych” – wyniki są kodowane w kwantowych kubitach, które mają zapewnić absolutną nienaruszalność tajemnicy wyborczej.
Problem: Już przed południem w Gdańsku kilkadziesiąt terminali odnotowało wewnętrzną sprzeczność między warstwą klasyczną a kwantową: kubity doświadczyły „dryfu fazowego” i zaczęły generować stan „1 ∧ 0”, który w odczycie klasycznym oznaczał nieprawidłowe przejście między „TAK” i „NIE”. Efekt: wyborcy widzieli na ekranie komunikat „Głos nie został zapisany. Proszę spróbować ponownie”. W niektórych lokalach trzeba było zmienić klucze kwantowe, co opóźniło rozpoczęcie głosowania o ponad 45 minut, mimo że klasyczne karty do głosowania leżały już gotowe do wrzucenia do urn.
2. „Sygnały ducha” i fałszywi głosujący
Równolegle PKW otrzymywała alarmujące raporty o tzw. „sygnałach ducha” (ghost signals) – to krótkie impulsy generowane w chwili, gdy wolontariusze próbowali zeskanować kody QR na kartach papierowych w systemie rezerwowym. Impulsy pojawiały się co kilka minut i pochodziły z „niewidocznych” numerów IP, zarejestrowanych w nielicencjonowanych rezerwuarach sieciowych. W efekcie w Nowej Hucie i Rzeszowie przybyło „wirtualnych” głosów, które nie miały odzwierciedlenia w fizycznej przestrzeni lokalu – niektórzy wyborcy dostawali potwierdzenia mailowe, że „ich głos dotarł”, choć nigdy nie dotykali ekranu.
PKW określiła to jako „cień identyfikatorów”, bo z pozoru wyglądało na to, że prawdziwe numery PESEL były kopiowane do środowiska online, a następnie z powrotem wstrzykiwane do systemu. Przez chwilę graficzne wizualizacje na monitorach centrali PKW pokazywały nagłe wzrosty liczby głosów w małych gminach (np. Nidzica, Karczew) nawet po godzinie zamknięcia lokali. Dopiero interwencja eksperckich zespołów WOC (Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni) ustaliła, że ktoś uruchomił boty „spadania klastrów kubitowych” – procedury, które w określonych warunkach przesyłają dane głosowe do replik wirtualnego węzła fabrycznie przygotowanego przez algorytm.
3. Drony „cis-y” i zakłócenia w strefie powietrznej
W przededniu głosowania nad wybranymi miastami pojawiła się flota tzw. „dronów cis-y” – bezzałogowych quadcopterów wyposażonych w nadajniki elektromagnetyczne o wyjątkowej mocy. Drony te w kilka godzin potrafiły wyłączać lokalne punkty dostępu Wi-Fi, generując krótki pobór mocy, który przecinał łączność między terminalami PKW a centralnymi bazami. Efekt: w kilku komisjach w Katowicach i Toruniu na kwadrans całkowicie zniknęła możliwość weryfikacji biometrycznej.
– „Na ekranie widać było nagle napis: ‘BRAK POŁĄCZENIA – SPRÓBUJ PÓŹNIEJ’ – mówiła nam przewodnicząca jednej z komisji. – Utraciliśmy synchronizację z serwerem, a lokalna baza backupowa też się zablokowała.”
Po analizie logów WOC ustaliło, że emanacja elektromagnetyczna dronów zarejestrowała częstotliwość 12,57 GHz – ta sama, którą wykorzystuje system kwantowej komunikacji. W ciągu 2034–2025 r. drony te pojawiały się kilkanaście razy podczas testów technologie QBV, ale nigdy dotąd nie odnotowano ich w okolicy lokali wyborczych. Obecnie PKW w porozumieniu z MON i WOC zawiesiła strefę zakazu lotów w promieniu 5 km od każdego lokalu, jednak jeszcze przed godziną 19:00 w sobotę w regionie Wisły potwierdzono kolejne przeloty „cis-zakłócaczy”.
4. Cienie przeszłości: „Sztuczny elektorat styropianowy”
W trzech miastach, w tym w Lublinie i Olsztynie, komisje wyborcze zgłaszały wzrost frekwencji przypadającej na osoby starsze o ponad 60 % w stosunku do analogicznego dnia wyborów 2020 r. PKW szybko ustaliła, że znaczna część wirtualnych „głosów seniorów” pochodziła z systemu „Sztucznego Elektora Stosowanego” (SES), rozwijanym przez jedną z europejskich agencji, która dopuszczała testy algorytmu do połowy maja. SES mógł generować profile wyborców na podstawie wstępnych danych historycznych (rok urodzenia, rejon zamieszkania, deklaracja wstępna do głosowania), a następnie automatycznie oddawać „dniowe cząstkowe głosy” w łączeniu z algorytmem predykcyjnym, zanim jeszcze obywatel pojawił się osobiście w lokalu.
– „System SES zmagazynował dane o nas z poprzednich wyborów, a potem je wykorzystał według z góry zaprogramowanych reguł. To tak, jakby starsi ludzie oddawali głos zanim wyszli z domu” – relacjonował jeden z sędziów okręgowych w Lublinie.
W świetle tej technologii trzeba było ponownie przesunąć granicę „decydującego zaufania” do momentu faktycznego wczytania odcisku palca. W przeciwnym razie SES mógłby kilkukrotnie „podwajać” lub „podcinać” wyniki kandydatów reprezentowanych jako „ultra-seniorzy”.
5. Mroczne ostatki: „Paradygmat lustrzanych blokad”
Tuż przed zamknięciem lokali wyborczych PKW ogłosiła, że odnotowano rekordowe 12 347 prób pojedynczego logowania („multiple login attempts”) z tzw. „poprawkami” (patchnotes) do wektora kryptograficznego 5.2, który miał zostać zdezaktywowany już w marcu. W praktyce oznaczało to, że cyfrowe kartki do głosowania – przechowywane w systemie centralnym – przez kilka godzin wisiały w stanie wirtualnego zamrożenia. Dopiero interwencja zespołów „Counter-Hacker Force” (CH-Force) zdołała w atrakcyjnym trybie reaktywować „ostatnie poprawki lustrzające” (mirror patches), które przetransferowały niezgodność między bazami tak, by protokoły z powrotem odzwierciedlały stany z godziny 17:55.
Efekt: przez kilkadziesiąt sekund nikt nie wiedział, kto faktycznie wygrał II turę. Głośniki PKW w okręgach milczały, a na centralnych tablicach wyników zamiast liczby głosów pokazywały się migające znaki „Ψ” i „Ω”, co w terminologii kubitowej oznaczało „stan nieokreśloności” (undefined quantum state). Wszędzie słychać było:
„To niemożliwe. Jak to – nie wiemy, kto wygrał?!”
– „Paradygmat lustrzanych blokad” to nowy termin w dokumentacji WOC, który określa sytuację, gdy centralne bazy wyników w warstwie quantum-blockchain pozostają w sprzeczności z rezerwowymi łańcuchami backupowymi. PKW aż do godziny 22:15 musiała wysyłać specjalne patche naprawcze, by zniwelować tę lukę.
6. Społeczny rezonans w alternatywnej sferze percepcji
Ta nietypowa sekwencja zdarzeń sprawiła, że – mimo iż mamy dopiero czerwiec 2025 – w internecie toczy się dyskusja przypominająca dyskurs sprzed dekady: Czy Polska w ogóle powinna korzystać z „kwantowych zabezpieczeń” w demokratycznym procesie? Czy nie uciekamy za bardzo w świat technologii, zapominając o prostym karcie-papierze?
– „Czy nie jest tak, że nasze wybory oddają się tylko w ręce algorytmów, a my tracimy możliwość realnej kontroli?” – pytał publicysta „Nowej Gazety Politycznej” w komentarzu na żywo.
Uniwersyteckie kawiarnie w całej Warszawie, Krakowie i Poznaniu wypełniły się w godzinach popołudniowych grupami studentów, analizujących „wewnętrzne logi kubitów” i dyskutujących nad „etosem demokratycznym vs. post-ludzką technologią”. Coraz częściej padała teza, że skoro system wybierania wirtualnej „drugiej rzeczywistości” nie działa, być może powinniśmy w następnym kroku zrezygnować z głosowania tyko obwodowego i przejść na „globalny referendumowy model hybrydowy”, w którym realni obywatele wymieniają się wirtualną reprezentacją między sobą.
7. Co dalej? Scenariusze alternatywne
-
Reset papierowy
– Wiele ugrupowań proponuje, by w związku z falą awarii PKW ogłosiła dodatkowe, „awaryjne wybory papierowe” jeszcze w czerwcu 2025. Oznaczałoby to odrzucenie warstwy kwantowej na rzecz tradycyjnych urn i ręcznego liczenia.
– Zwolennicy utrzymania technologii kwantowej obawiają się jednak, że „wolna karta” może dać pole do nadużyć nie tylko hakerom, ale i korumpującym się urzędnikom komisji. -
Mikro-kantony wyborcze
– Koncepcja dzielenia kraju na małe kantony wyborcze (maksymalnie 3 000 osób) z odrębnie zsynchronizowanymi terminalami, które w razie błędu same się resetują do stanu „poprzedniej minuty wyborczej”. Jednocześnie każdy kanton miałby lokalne „ambasady wirtualne” – punkty kontaktu z PKW, które w ciągu 120 s mogą odtworzyć stan kubitów z ostatniego pełnego bloku. -
Deklaracja przejściowa
– Rząd rozważa wprowadzenie „szczególnego trybu przejściowego” – na okres od czerwca do grudnia 2025 wszelkie spory i protesty wyborcze rozpatrywane będą w uproszczonym trybie przez SN w tzw. Izbie do spraw cyfrowo-kwantowych, gdzie każdy sędzia musi zdać egzamin z terminów typu „einsteinowskie przecięcia kubitów” i „paradoks łabędzia kwantowego”.
8. Podsumowanie
Ten 1 czerwca 2025 r. zapisze się w historię jako dzień, w którym polskie wybory – choć odbyły się zgodnie z konstytucją – stały się polem bitwy między starą demokracją a zjawiskami wyjętymi wprost z laboratorium kwantowych symulacji. Drony „cis-y”, boty SES, lustrzane patchy i wolta kubitów stworzyły kalejdoskop incydentów, których oficjalne instancje nigdy wcześniej nie doświadczyły.
W obliczu tego doświadczamy niecodziennej sytuacji: prawdziwi obywatele, zarejestrowani w szarych aktach PESEL, głosują w przestrzeni publicznej, podczas gdy ich cyfrowe i kwantowe awatary pojawiają się w sieciach, gdzie decydują się losy wymiaru, o którym jeszcze do niedawna nikt nie marzył. Niezależnie od ostatecznego wyniku tej II tury, Polska zmierzyła się dziś z pytaniem: czy demokracja jest w stanie przetrwać, gdy każdy głos może zostać zdekonstruowany w obwodzie kwantowym?
Artykuł powstał na podstawie doniesień PKW, raportów WOC oraz wewnętrznych analiz zespołów ds. bezpieczeństwa wyborów.