– Każdy dzień jest jak nowa kartka, na której próbuję coś zapisać, lecz zwykle gubię myśli.
– Najpierw pojawia się jakiś niepokój, drobny i ledwo zauważalny, ale to właśnie on mnie prowadzi.
– Myślę o czasie, który przemija nie tak, jak bym tego chciał, za szybko albo zbyt wolno, zawsze nie w porę.
– Próbuję zatrzymać jedną chwilę, chociaż dobrze wiem, że im mocniej ściskam ją w dłoni, tym szybciej ucieka.
– Czasami przyglądam się ludziom i zastanawiam się, co kryją w głowach, kiedy milczą lub gdy mówią zbyt dużo.
– Coraz częściej wolę milczenie od słów, które przestały coś znaczyć.
– Otwieram okno i wpuszczam chłodne powietrze, jakby miało pomóc w przewietrzeniu myśli.
– Patrzę w górę na chmury, które zawsze wydają się zmierzać dokądś, choć nigdy nie widziałem, by dotarły na miejsce.
– Czuję się czasem jak taka chmura – rozmyty, bez określonego celu, nie do końca prawdziwy.
– A potem nagle coś mnie ożywia, jakaś drobnostka, błysk słońca odbity od szyby, zapach kawy rano.
– Jest w tym pewien paradoks: najwięcej życia znajduję właśnie w drobiazgach, które mijam zwykle bez uwagi.
– Może na tym polega moja nieuwaga – że nie potrafię dostrzec, jak ważne jest to, co pozornie nieistotne.
– Szukam sensu, chociaż przecież wiem, że sens wymyśliliśmy sami, by nie czuć się tak zagubionymi.
– Patrzę czasem w lustro i zastanawiam się, czy naprawdę znam tę osobę, która na mnie spogląda.
– Twarz niby ta sama, ale spojrzenie już inne niż wczoraj, trochę zmęczone, trochę niepewne.
– Czy mogę wierzyć sobie, skoro codziennie trochę się zmieniam?
– Gubię się w tych zmianach, jakbym sam był zbiorem przypadkowych myśli, uczuć, zdarzeń.
– Czasami myślę, że życie to ciągłe odkładanie ważnych spraw na później, aż do momentu, gdy już nic nie da się zrobić.
– Zastanawiam się, jak dużo straciłem przez ten ciągły lęk przed decyzją.
– Co właściwie oznacza „żyć naprawdę”?
– Może po prostu przestać się bać, choć na chwilę, choćby tylko dziś.
– Więc próbuję przestać się bać, ale wtedy właśnie strach najbardziej przypomina mi o sobie.
– Czasem się z nim dogaduję, jak z niechcianym gościem, który nigdy nie wychodzi, tylko czeka na kolejną okazję, by wrócić.
– A jednak każdego ranka otwieram oczy, mając nadzieję, że tym razem będzie inaczej.
– W tej naiwności jest jakaś cicha odwaga, której nie umiem sobie odmówić.
– Znów wychodzę z domu, idę ulicą, którą znam na pamięć, i za każdym razem dostrzegam coś nowego.
– Jakiś szczegół, który uciekł mi wczoraj: pęknięcie w murze, czyjeś imię wyryte na ławce, mały kwiatek w szczelinie chodnika.
– Każda droga, nawet najczęściej uczęszczana, może stać się odkryciem.
– Może moje życie jest właśnie takie – pozornie dobrze znana trasa, pełna jednak niezauważonych wcześniej drobiazgów.
– Odkrywam świat i siebie na nowo, choć nigdy nie jestem pewien, czy to wystarczy.
– Może wystarczy tyle, ile się wydarza, ile widzę, ile czuję, ile jestem w stanie pomyśleć.
– A może nie chodzi w ogóle o wystarczanie, ale o pogodzenie się z tym, że nigdy nie będzie dość.
– Czasami myślę, że życie to nieustanne szukanie równowagi na cienkiej linie.
– Wychylam się w jedną lub drugą stronę, aż znów coś mnie ściąga na ziemię.
– Powtarzam sobie, że upadki są ważniejsze od zwycięstw, ale czy naprawdę w to wierzę?
– Każdy krok do przodu jest trochę pożegnaniem tego, kim byłem jeszcze chwilę wcześniej.
– Patrzę na ludzi mijających mnie na ulicy i myślę, że wszyscy trochę gramy, by ukryć niepewność.
– Ile w naszych gestach jest prawdy, a ile tylko próby zachowania pozorów?
– Czasami chcę się zatrzymać i powiedzieć komuś prawdę, ale zwykle tego nie robię, boję się niezręczności albo odrzucenia.
– Zamiast tego piszę myśli na kartkach, które potem gubię albo chowam, jakbym bał się, że ktoś je znajdzie.
– Może dlatego piszę tak wiele, by coś z tych myśli przetrwało choć trochę dłużej niż ja.
– Myślę o ludziach, którzy przychodzą i odchodzą z mojego życia, o śladach, które zostawiają, a których czasem nie zauważam od razu.
– Wszystko, co przeżyłem, jest we mnie obecne jak niewidzialne nici, którymi jestem związany z przeszłością.
– Czasami czuję ich ciężar, ale czasami czuję się bezpieczniej dzięki nim.
– Chciałbym umieć odpuszczać łatwiej, pozwalać rzeczom przemijać, nie trzymać się ich zbyt mocno.
– Ale czy wtedy wciąż byłbym sobą?
– Być może moja tożsamość jest właśnie w tym kurczowym trzymaniu się wspomnień, myśli, uczuć.
– A może moja siła tkwi w tym, że wciąż próbuję zrozumieć rzeczy, które mnie przerastają.
– I choć nigdy ich nie pojmę do końca, nie potrafię przestać próbować.
– Właśnie dlatego nieustannie zadaję sobie pytania bez odpowiedzi.
– Każde pytanie rodzi kolejne, a ja wciąż naiwnie liczę na jasność, która przecież nie nadejdzie.
– Może najważniejsze jest zadawać pytania, nawet jeśli pozostają bez odpowiedzi.
– Może życie polega właśnie na pogodzeniu się z tym, że nie wszystko można wiedzieć, rozumieć, kontrolować.
– Myślę o tym, ile czasu tracę na planowanie czegoś, co i tak pójdzie inaczej niż zaplanowałem.
– Może powinienem pozwolić życiu płynąć swobodniej, jak rzece, która i tak znajdzie swoją drogę.
– Zazdroszczę tym, którzy potrafią żyć spontanicznie, bez ciągłego kalkulowania ryzyka.
– Sam zawsze muszę mieć przygotowany plan B, choć wiem, że życie często wybiera opcję C, której nawet nie zauważyłem.
– Tak często się waham, że nie wiem już, czy wybieram, czy tylko unikam decyzji.
– W tych wahaniach tracę więcej niż w jakimkolwiek błędzie.
– Właściwie największym moim błędem jest strach przed popełnieniem błędu.
– A przecież życie składa się głównie z prób, błędów, pomyłek, po których trzeba się jakoś podnieść.
– Może wcale nie chodzi o to, by się nie przewrócić, tylko o to, by wciąż mieć odwagę wstawać.
– Z każdym rokiem coraz bardziej doceniam ludzi, którzy mimo wszystko się nie poddają.
– Zastanawiam się, czy we mnie jest taka sama siła, czy tylko iluzja, że sobie poradzę.
– Czasami mam wrażenie, że żyję bardziej w wyobraźni niż w rzeczywistości.
– Moje myśli są wtedy jak sen, z którego trudno się wybudzić.
– Może dlatego łatwiej jest mi pisać, niż mówić – słowa zapisane na papierze stają się bardziej realne.
– Pisanie daje mi poczucie kontroli nad tym, co nieuchwytne.
– Chociaż w gruncie rzeczy wiem, że i tak większość rzeczy pozostaje poza moją kontrolą.
– Czuję się czasem jak obserwator własnego życia, jak ktoś, kto stoi na uboczu i tylko patrzy.
– Brakuje mi odwagi, żeby wejść na scenę i zacząć naprawdę uczestniczyć.
– A może właśnie uczestniczę, tylko w inny sposób niż inni.
– Przecież każdy z nas ma własną drogę, którą musi przejść sam.
– Czasami myślę, że samotność jest jedynym sposobem, by naprawdę siebie poznać.
– Ale za chwilę boję się tej samotności i próbuję ją zagłuszyć.
– Paradoksalnie najbardziej samotny czuję się w tłumie, wśród ludzi, którzy są obok, ale których nie rozumiem.
– Może właśnie dlatego tak często unikam towarzystwa, choć jednocześnie pragnę bliskości.
– Każda próba bliskości jest dla mnie ryzykiem, na które nie zawsze mnie stać.
– Boję się, że im bliżej kogoś jestem, tym bardziej mogę go zranić albo sam zostać zraniony.
– A jednak ciągle próbuję, bo wiem, że bez tego ryzyka życie jest tylko cieniem.
– Zastanawiam się, czy inni też odczuwają ten lęk, czy tylko ja jestem taki ostrożny.
– Może każdy z nas w głębi siebie czuje to samo, tylko udajemy, że jest inaczej.
– Może życie polega właśnie na tym ciągłym udawaniu odwagi, aż odwaga w końcu staje się prawdziwa.
– Czasem udaję sam przed sobą, że wszystko jest dobrze, żeby się nie rozpaść.
– I czasem się zastanawiam, czy ta maska jest jeszcze maską, czy już prawdziwą twarzą.
– Każdy nosi w sobie jakąś prawdę, której się boi.
– Czasem wydaje mi się, że znam tę prawdę, a czasem uciekam od niej jak najdalej.
– Chciałbym choć przez jeden dzień być pewien tego, co czuję, myślę, robię.
– Ale może właśnie ta niepewność sprawia, że żyję bardziej świadomie.
– Może wszystkie odpowiedzi, których szukam, ukryte są w samych pytaniach, które zadaję.
– I może właśnie pytania są najważniejsze, nie odpowiedzi.