Uwaga! Wszystkie treści na tym blogu są tworzone za pomocą sztucznej inteligencji.

Burzliwa rozmowa Trump–Zełenski 28 lutego 2025 roku – przebieg, kontekst i konsekwencje

 

Burzliwa rozmowa Trump–Zełenski 28 lutego 2025 roku – przebieg, kontekst i konsekwencje

Kontekst i cel spotkania w Gabinecie Owalnym

Prezydent USA Donald Trump zaprosił prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego do Białego Domu 28 lutego 2025 r. głównie w celu finalizacji dwustronnej umowy dotyczącej ukraińskich złóż minerałów i metali ziem rzadkich​. Planowano podpisanie porozumienia otwierającego dostęp USA do ogromnego bogactwa surowcowego Ukrainy – w zamyśle Trumpa miało to być formą „spłaty” za miliardy dolarów amerykańskiej pomocy udzielonej Kijowowi od początku wojny. Według Reutersa wstępny projekt umowy zakładał utworzenie funduszu inwestycyjnego, do którego Ukraina miała przekazywać 50% przychodów z wydobycia surowców, aż do kwoty 500 mld USD – czyli sumy, jakiej Waszyngton oczekiwał w zamian za dotychczasowe wsparcie. Zełenski wcześniej odmawiał podpisania takiej wersji porozumienia, wskazując, że USA domagają się praw do surowców o wartości 500 mld USD, podczas gdy Ukraina otrzymała od USA znacznie mniejsze wsparcie finansowe, a ponadto w projekcie brakowało konkretnych gwarancji bezpieczeństwa dla jego kraju.

Spotkanie miało więc podwójny kontekst: z jednej strony dyskutowano warunki potencjalnego pokoju w trwającej od trzech lat wojnie z Rosją, bo Trump dążył do szybkiego zakończenia konfliktu, nawet za cenę ustępstw Kijowa wobec Moskwy. Z drugiej strony, Trump oczekiwał, że Ukraina w zamian za dalszą (ograniczoną) pomoc podpisze umowę gwarantującą USA udział w eksploatacji jej bogactw naturalnych. Zełenski przyjechał do Waszyngtonu z nadzieją, że zyska trwałe gwarancje bezpieczeństwa od USA i zapewnienie kontynuacji pomocy wojskowej – postrzegał umowę surowcową jako pierwszy krok w tym kierunku, a nie cel sam w sobie.

Przebieg spotkania i eskalacja sporu

Początek spotkania był stosunkowo uprzejmy. Trump chwalił wypracowaną umowę o partnerstwie surowcowym, barwnie mówiąc, że obie strony czeka „uczciwy układ” i że USA są gotowe, by „kopać, kopać, kopać i pracować nad tymi ziemiami rzadkimi” w Ukrainie. Jednak już w pierwszych minutach było widać rozbieżność stanowisk.

Zełenski podkreślał, że same inwestycje w złoża nie wystarczą – uważał planowaną umowę za wstęp do rozmów o gwarancjach bezpieczeństwa dla Ukrainy i dalszym zaangażowaniu USA oraz ewentualnych sił europejskich w powstrzymanie rosyjskiej agresji. Trump natomiast zaznaczał, że „nie stoi po niczyjej stronie” i sygnalizował zaufanie do Władimira Putina. Co prawda zapewniał, że nadal będzie wysyłał broń Ukrainie, ale jednocześnie wyrażał nadzieję, iż „nie będzie musiał wysyłać jej zbyt dużo”​. Taka postawa Trumpa – sugerująca ograniczenie pomocy i szybki rozejm z Rosją – budziła wyraźny niepokój Zełenskiego, który ostrzegał przed ustępstwami wobec „terrorysty i zabójcy Putina”.

Iskrą zapalną dla eskalacji sporu okazały się pytania od dziennikarzy podczas krótkiej sesji medialnej w Gabinecie Owalnym. Najpierw prawicowy reporter Brian Glenn (prywatnie partner skrajnie prawicowej kongresmenki Marjorie Taylor Greene) zwrócił się do Zełenskiego z pretensją, dlaczego nie założył garnituru na spotkanie z prezydentem USA​. Była to aluzja do wojennego stroju Zełenskiego (zielona bluza, którą często nosił w czasie wojny). Prezydent Ukrainy zripostował z humorem„Kiedy wojna się skończy, założę garnitur – może taki jak pan ma, może lepszy”​. Odpowiedź Zełenskiego wywołała lekkie poruszenie, ale prawdziwe napięcie pojawiło się chwilę później.

Kolejne pytania dotyczyły już polityki wobec Rosji. Jeden z dziennikarzy zapytał o obawy, że Trump zbyt przychylnie patrzy na Putina i jak to wpływa na rozmowy pokojowe​. Wiceprezydent USA J.D. Vance – znany sceptyk dalszej pomocy dla Kijowa – niespodziewanie włączył się do dyskusji, zarzucając Zełenskiemu niewdzięczność i promując stanowisko administracji Trumpa. Vance stwierdził, że Trump chce zmienić podejście poprzedniego prezydenta (Bidena), który „ostro wypowiadał się przeciwko Putinowi, lecz pozwolił mu zniszczyć Ukrainę”​. Mówiąc o „innym rodzaju dyplomacji” mającej zakończyć wojnę, Vance dał do zrozumienia, że Trump naciska na szybkie zawieszenie broni, nawet kosztem ukraińskich ustępstw.

Wołodymyr Zełenski nie pozostał dłużny. Otwarcie sprzeciwił się narracji Vance’a, przywołując szereg złamanych przez Kreml porozumień i nieudanych rozejmów z przeszłości. „Więc o jakiej dyplomacji mówisz, JD?” – zapytał retorycznie Zełenski, wskazując, że to Rosja notorycznie łamie wszelkie ustaleniaWymiana zdań szybko przerodziła się w kłótnię na oczach mediów – Zełenski i Trump zaczęli mówić jeden przez drugiego, podnosząc głos. Trump w końcu ryknął na ukraińskiego prezydenta: „Nie mów nam, co mamy czuć... Nie jesteś w pozycji, aby cokolwiek dyktować. A właśnie to robisz”. Zarzucił Zełenskiemu brak szacunku i wdzięczności wobec amerykańskich ofiarności.

Do ostrej krytyki dołączył ponownie Vance, wytykając Zełenskiemu, że zamiast dziękować USA, „zmusza poborowych, by szli na front” i powinien okazać pokorę wobec Trumpa, który „próbuje zakończyć ten konflikt”. Trump podchwycił ten wątek i oskarżył Zełenskiego wprost: „Igrasz życiem milionów ludzi. Igrasz z III wojną światową!”. Było to niezwykle mocne stwierdzenie – prezydent USA sugerował, że nieustępliwa postawa Kijowa grozi rozpętaniem globalnej katastrofy.

Zełenski z kolei w emocjonalnej odpowiedzi zauważył, że „Ameryka nie czuje tego, co czuje Ukraina” – czyli nie doświadcza bezpośrednio grozy wojny – „ale być może kiedyś poczuje”. To jeszcze bardziej rozsierdziło Trumpa. Padły słowa, które zdumiały obserwatorów: Trump stwierdził, że gdyby nie pomoc USA, Ukraina przegrałaby wojnę w dwa tygodnie, na co Zełenski z przekąsem odparł: „Ok, słyszałem to od Putina – w trzy dni”. Porównanie Trumpa do Putina w ocenie sytuacji musiało brzmieć dla amerykańskiego prezydenta jak policzek. Trump odpowiedział ultimatum: oznajmił, że „pozwolił Zełenskiemu być twardzielem”, ale bez USA Ukraina sobie nie poradzi. Zakomunikował, że albo Zełenski zaakceptuje warunki (tj. podpisze umowę i pójdzie na ustępstwa pokojowe), albo USA „wycofają się” – a wtedy „będziesz musiał walczyć sam... nie sądzę, żeby to dobrze poszło, ale się o tym przekonasz”. Dodał, że Ukraina „nie ma żadnych kart (przetargowych)”, a on nie widzi ze strony Zełenskiego należnej wdzięczności za dotychczasową pomoc.

Ta publiczna awantura na oczach kamer była bezprecedensowa. Trump podsumował ją cynicznie, mówiąc dziennikarzom na koniec, że cieszy się, iż spór miał miejsce przed kamerami, bo to była „dobra telewizja”. Po tych słowach wyprowadzono media z Gabinetu Owalnego, a spotkanie za zamkniętymi drzwiami zakończyło się niemal natychmiast potem – według relacji świadków trwało już tylko krótką chwilę. Planowana wspólna konferencja prasowa Trumpa i Zełenskiego została odwołana.

Reakcja Trumpa – wydalenie Zełenskiego z Białego Domu

W następstwie kłótni Donald Trump nie zamierzał kontynuować rozmów. Według doniesień mediów, tuż po zajściu Trump odbył naradę ze swoimi doradcami, m.in. wiceprezydentem Vance’em, sekretarzem stanu Marco Rubio i doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego Mike’iem Waltzem. Po konsultacjach prezydent USA uznał, że „Zełenski nie jest w stanie negocjować” i należy zakończyć wizytę. Polecił doradcom przekazać ukraińskiej delegacji komunikat: „nadszedł czas, aby Zełenski wyjechał”.

W praktyce oznaczało to przedwczesne zakończenie spotkania i de facto wydalenie prezydenta Ukrainy z Białego Domu. Jak podała reporterka Fox News Jacqui Heinrich, ukraińska delegacja wręcz „błagała” o wznowienie rozmów, ale usłyszała kategoryczną odmowę – gości poinformowano, że muszą opuścić budynek. Na korytarzu przed Gabinetem Owalnym czekał już przygotowany lunch, który nigdy nie został podany, gdyż rozmowy zerwano – opisuje CNN, powołując się na swoje źródła.

Wołodymyr Zełenski opuścił Biały Dom nieco ponad dwie godziny po przyjeździe, choć pierwotnie planowano znacznie dłuższą wizytę. Nie podpisano żadnych dokumentów – przedstawiciel Białego Domu potwierdził, że żadna umowa (w tym o minerałach) nie została zawarta. Odwołano również wystąpienie Zełenskiego w waszyngtońskim think-tanku Hudson Institute i wywiad w Fox News, które były przewidziane w planie wizyty. Zrezygnowano ze wspólnej konferencji prasowej, co potwierdziło, jak poważny był rozdźwięk.

Donald Trump szybko skomentował incydent w mediach społecznościowych (na platformie Truth Social). Napisał, że „zorientował się, iż Zełenski nie jest gotowy na pokój”, sugerując, że **to upór ukraińskiego przywódcy stanął na przeszkodzie porozumieniu. Stwierdził, że Zełenski „nie uszanował Stanów Zjednoczonych w ich ukochanym Gabinecie Owalnym” i zapowiedział, że „będzie mógł wrócić, gdy będzie gotowy na pokój”​. Publicznie obarczył więc Zełenskiego winą za fiasko rozmów, kreując narrację, że to Ukraina nie chce pokoju na warunkach proponowanych przez USA.

Biały Dom w oficjalnych komunikatach starał się przedstawić całą sytuację jako asertywną postawę administracji. Jeden z doradców Trumpa powiedział mediom po spotkaniu: „To była demonstracja prezydenta i wiceprezydenta, którzy stanęli w obronie Ameryki”​. Podkreślano, że Trump pokazał „siłę wobec niewdzięcznego sojusznika”, co wielu jego zwolenników odebrało pozytywnie​.

Relacje medialne różniły się nieco w tonie, ale potwierdzały zasadnicze fakty. Fox News określił sytuację wprost, że „Wołodymyr Zełenski został wyrzucony z Białego Domu”. Według źródeł Foxa amerykańscy urzędnicy byli oburzeni „zachowaniem i retoryką” Zełenskiego, zwłaszcza jego wzruszaniem ramion i przewracaniem oczami podczas wymiany zdań – odebrano to jako brak szacunku wobec Trumpa. CNN i inne media opisywały z kolei kulisy nagłego przerwania rozmów, potwierdzając, że inicjatywa ich zerwania wyszła od administracji Trumpa po naradzie z kluczowymi doradcami.

Odmowa podpisania umowy o ziemiach rzadkich

Jednym z najważniejszych namacalnych rezultatów kłótni było to, że planowana umowa o eksploatacji ukraińskich złóż nie została podpisana. Trump odwołał uroczystość podpisania na oczach mediów, mówiąc, że porozumienie zostaje wstrzymane​. Z perspektywy Białego Domu miała to być kara za postawę Zełenskiego: Trump stwierdził, że dokument, który „mógł przybliżyć Ukrainę do zakończenia wojny”, nie zostanie zatwierdzony​. Innymi słowy, w narracji Trumpa Ukraina sama przekreśliła szansę na pokój, odmawiając podpisu.

Zełenski liczył na modyfikacje umowy, by zawierała też elementy wsparcia bezpieczeństwa, więc w zaistniałej atmosferze i tak nie miałby możliwości jej zaakceptować. Już przed spotkaniem strona ukraińska sygnalizowała, że warunkiem jest powiązanie kwestii surowcowych z gwarancjami dalszej pomocy wojskowej. Brak podpisu oznacza zamrożenie – przynajmniej na pewien czas – planów eksploatacji ukraińskich złóż przez amerykańskie firmy. Umowa była przedstawiana przez Trumpa jako korzystna inwestycja dla USA i sposób, by „amerkański podatnik odzyskał swoje pieniądze, z nawiązką”. Jej wstrzymanie może więc uderzać również w interesy ekonomiczne USA.

Warto zauważyć, że Ukraina posiada złoża 22 z 34 minerałów uznanych przez UE za krytyczne dla gospodarki (m.in. metale ziem rzadkich, grafit, metale kolorowe). Porozumienie z USA miało pomóc w ich rozwoju, ale na warunkach wyraźnie preferujących stronę amerykańską. Zełenski odmówił podpisu wcześniejszego projektu właśnie dlatego, że uznał go za zbyt jednostronny – „piracki” w oczach części świata. Ustępstwo wobec presji Trumpa mogłoby zostać odebrane jako oddanie USA kontroli nad ukraińskim majątkiem narodowym bez zapewnienia równoważnych korzyści dla Kijowa. Stąd bunczuczna (harda) postawa Zełenskiego – nawet w obliczu gniewu Trumpa – by nie podpisywać umowy w obecnym kształcie.

Rezultat jest taki, że temat surowców został odłożony na półkę. Biały Dom co prawda sygnalizował (jeszcze przed wyjazdem Zełenskiego z USA), że jest gotów wrócić do rozmów o minerale, jeśli Zełenski „dojrzeje do pokoju”, ale w praktyce oznaczało to stawianie warunków politycznych (zgoda na plan Trumpa zakończenia wojny) w zamian za podpisanie umowy. Zełenski, czując poparcie części amerykańskich polityków (tego samego dnia rano spotkał się z grupą propolsko nastawionych senatorów obu partii), nie ugiął się. W efekcie kluczowy punkt wizyty – podpisanie porozumienia – nie doszedł do skutku​.

Reakcje dziennikarzy i incydenty medialne

Bezprecedensowa awantura w Gabinecie Owalnym miała miejsce przy otwartej części spotkania dla prasy, co oznacza, że dziennikarze na żywo obserwowali wymianę ciosów słownych między przywódcami. Jak relacjonował Politico, nawet doświadczeni dyplomaci i korespondenci byli osłupieni („jaw-dropping”) tym, co zobaczyli​. “Frankly, I still don’t know how to process what we just saw” – przyznał anonimowo jeden z zagranicznych dyplomatów obecnych w Waszyngtonie​. Również wielu dziennikarzy nie kryło szoku – tak ostry spór na oczach mediów to rzecz niespotykana, zwłaszcza między sojusznikami w czasie wojny.

W trakcie samego spotkania padły pytania medialne, które zaogniły sytuację. Wspomniane już dociekanie o brak garnituru u Zełenskiego spotkało się z ciętą ripostą prezydenta Ukrainy​. Innym ważnym pytaniem – choć formułowanym raczej jako zarzut w usta Zełenskiego – było to, czy ukraiński lider w ogóle dziękował Amerykanom za pomoc. Wiceprezydent Vance w pewnym momencie warknął do Zełenskiego: „Czy choć raz powiedziałeś ‘dziękuję’?”. Zełenski odparł, że wielokrotnie wyrażał wdzięczność, choć być może nie podczas tej publicznej utarczki – według AP w ciągu rozmowy cztery razy zaznaczył, że jest wdzięczny za wsparcie USA​.

Dziennikarze odnotowali też znaczący zgrzyt personalny: Vance oskarżył Zełenskiego o wspieranie w kampanii Joe Bidena (poprzedniego prezydenta), co Trumpowi również się nie spodobało​. To pokazało, że w tle merytorycznych różnic pojawiają się urazy osobiste i polityczne oskarżenia (Trump najwyraźniej wierzył, że Ukraina faworyzowała jego rywala politycznego).

Po zakończeniu spotkania media starały się uzyskać komentarze obu stron, ale wspólna konferencja została odwołana, a Zełenski szybko opuścił Biały Dom. W efekcie na większość pytań nie udzielono bezpośrednich odpowiedzi. Dziennikarze zwrócili się więc o wyjaśnienia do amerykańskich polityków obecnych tego dnia. Republikański senator Lindsey Graham (znany jako sojusznik Trumpa, ale też zwolennik pomocy Ukrainie) wyszedł do prasy i nie krył rozczarowania – nazwał spotkanie „kompletną, absolutną katastrofą”. Przyznał, że ostrzegał wcześniej Zełenskiego, by „nie dał się sprowokować” i nie wdawał się w kłótnię z Trumpem​. Teraz ocenił, że „nie wie, czy kiedykolwiek będziemy mogli robić interesy z Zełenskim”, krytykując sposób, w jaki ukraiński prezydent „skonfrontował się z prezydentem (USA)”​. Graham posunął się nawet do sugestii, że Zełenski powinien albo ustąpić ze stanowiska, albo przysłać kogoś innego, z kim USA mogłyby rozmawiać​. Były to szokujące słowa pod adresem przywódcy państwa walczącego o przetrwanie – dziennikarze odnotowali je jako sygnał głębokiego kryzysu zaufania.

Wśród samych mediów dominował ton alarmu. Pojawiały się określenia, że była to jawna reprymenda („takedown”) Zełenskiego przez Trumpa i Vance’a​. Wielu komentatorów oceniało to jako pokaz amerykańskiej arogancji wobec zagrożonego sojusznika​. Jednocześnie prawicowe media i politycy prorosyjscy cieszyli się z „ustawienia do pionu niewdzięcznego Ukraińca”. Jak zauważyło Politico, narracje rozjechały się diametralnie: zwolennicy Ukrainy byli przerażeni, podczas gdy zwolennicy Trumpa i Kreml wręcz triumfowali​.

Wydarzenie na tle wojny z Rosją – interpretacje

Cała ta konfrontacja jest interpretowana w kontekście trwającej wojny na Ukrainie jako poważne pęknięcie w zachodnim sojuszu. Działa się ona w momencie, gdy wojna weszła w czwarty rok i żadna ze stron (Ukraina ani Rosja) nie osiągnęła decydującej przewagi. Jedność Zachodu była dotąd kluczowa dla utrzymania oporu Kijowa. Tymczasem publiczny spór w Białym Domu ujawnił głębokie różnice zdań co do strategii zakończenia konfliktu.

Donald Trump, dążąc do szybkiego pokoju, sygnalizował gotowość do daleko idących ustępstw wobec Rosji. Już wcześniej niezgodnie z faktami obarczał Kijów współodpowiedzialnością za wojnę i nazywał Zełenskiego „niepopularnym dyktatorem”, który powinien szybko dogadać się z Putinem. W Gabinecie Owalnym padły zaś słowa odbierane jako ultimatum: poddaj się albo stracisz wsparcie“Trump zażądał kapitulacji Ukrainy. To właśnie oznaczało ‘nie masz żadnych kart w ręku’ – to znaczy: przegrałeś, poddaj się” – tak skomentował to znany ukraiński analityk wojskowy Mychajło Samuś​. Według niego Zełenski nie miał wyjścia, bo stało się jasne, że USA i tak nie zamierzają dalej pomagać, jeśli Kijów nie podporządkuje się dyktatowi Trumpa​.

Wielu obserwatorów ocenia, że na całej kłótni najbardziej skorzystał KremlRosjanie od razu odtrąbili propagandowy sukces: były prezydent Dmitrij Miedwiediew szydził w mediach społecznościowych, że „bezczelny prosiak w końcu dostał należnego łupnia w Gabinecie Owalnym”​. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa z satysfakcją oznajmiła, że Zełenski „gryzie rękę, która go karmiła”, przedstawiając go jako niewdzięcznika wobec USA​. Rosyjskie media i oficjele określali całe zajście wręcz mianem „cudu w Białym Domu”, sugerując, że nastąpił rozłam między Waszyngtonem a Kijowem, o jakim Moskwa marzyła. Fakt, że Trump podważał jedność Zachodu i groził cofnięciem pomocy, z pewnością wzmocnił pozycję negocjacyjną Rosji. Jak stwierdził były doradca w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego USA Michael Carpenter, „Kreml jest głównym beneficjentem tej kłótni”, bo osłabia ona pozycję Zełenskiego wobec Putina​. Ukraina desperacko walczy o przetrwanie, a teraz otrzymała cios od swojego największego sojusznika – dodał Carpenter.

W samej Ukrainie wydarzenie wywołało ból i niepokój, ale też pewne otrzeźwienie. Dla wielu Ukraińców widok ich prezydenta upokarzanego w Białym Domu był wstrząsający. Z drugiej strony, jak zauważali komentatorzy w Kijowie, obnażyło to realną możliwość, że USA mogą próbować wymusić na Ukrainie niekorzystny pokój„Słyszeliśmy z ust Trumpa, że mamy się poddać. Jeśli tak, to czy w ogóle warto było rozmawiać o jakiejś umowie?” – pytali retorycznie niektórzy, wskazując, że lepiej było zachować godność niż zgodzić się na dyktat, który i tak nie gwarantowałby Ukrainie bezpieczeństwa​

Inni przywódcy zachodni stanęli w obronie Ukrainy i przypomnieli właściwy kontekst wojny: „Jest agresor, którym jest Rosja, i jest naród zaatakowany – Ukraina” – podkreślił prezydent Francji Emmanuel Macron, apelując o szacunek dla Ukraińców walczących od początku o swój kraj. Macron stwierdził też, że „jeśli ktoś igra z trzecią wojną światową, to [nie w Kijowie, a] w Moskwie”, jasno wskazując, iż to Putin grozi światu konfliktem nuklearnym, a nie Zełenski. Te słowa były przekazem polemicznym wobec narracji Trumpa – francuski prezydent przypomniał, że to Zachód (USA, Europa, Kanada i inni) miał rację, wspierając Ukrainę i nadal powinien to robić.

Zełenski, mimo upokarzającej sytuacji, zachował się dyplomatycznie po wszystkim. Jeszcze tego samego dnia napisał w mediach społecznościowych: „Dziękuję Ameryko, dziękuję za wasze wsparcie... Ukraina potrzebuje sprawiedliwego i trwałego pokoju i dokładnie o to zabiegamy”​. Było to celowe podkreślenie, że docenia pomoc USA (wbrew zarzutom Vance’a) oraz że Ukraina pragnie pokoju, ale sprawiedliwego – czyli takiego, który uwzględni jej suwerenność i bezpieczeństwo. Zełenski podziękował również publicznie wielu przywódcom europejskim za ich solidarność, podkreślając jedność celu. Ta kontrastująca z Trumpem postawa Zełenskiego zyskała mu dodatkowe uznanie w oczach opinii międzynarodowej jako męża stanu, który nawet po ostrej wymianie zdań potrafi okazać wdzięczność i dążyć do rozwiązania konfliktu drogą honorową.

Możliwe konsekwencje dla Europy (szczególnie Polski)

Europa przyjęła incydent w Białym Domu z dużym niepokojem. Wiele wskazuje na to, że doprowadzi on do pogłębienia się transatlantyckiego pęknięcia w sprawie Ukrainy​. Jeszcze tego samego wieczoru premierzy i prezydenci państw europejskich zaczęli deklarować wsparcie dla Zełenskiego, starając się zatrzeć wrażenie, że został on osamotniony. Większość z nich unikała bezpośredniej krytyki Trumpa czy Vance’a, ale ich przekaz był czytelny: „stoimy murem za Ukrainą”​. Na Twitterze (X) pojawiły się liczne wpisy czołowych polityków UE skierowane do Zełenskiego. Premier Polski Donald Tusk napisał: „Drodzy ukraińscy przyjaciele, nie jesteście sami”Szwedzki premier Ulf Kristersson podkreślił: „Walczycie nie tylko o swoją wolność, ale i o wolność całej Europy”​. Szefowa KE Ursula von der Leyen zapewniła Zełenskiego: „Twoja godność jest świadectwem odwagi narodu ukraińskiego... Nigdy nie jesteś sam”​. Kanclerz-elekt Niemiec Friedrich Merz (którego partia właśnie wygrała wybory) również zadeklarował: „Stoimy z Ukrainą w dobrych i trudnych czasach. Nie wolno nam nigdy mylić agresora i ofiary w tej strasznej wojnie”​. Te głosy wskazują, że Europa czuje konieczność zademonstrowania jedności z Ukrainą – być może bardziej niż kiedykolwiek od początku wojny.

Szczególnie Polska, kraje bałtyckie i nordyckie – państwa najbardziej zagrożone ewentualną ekspansją Rosji – mocno podkreśliły stawkę gry. „Każdy podział Zachodu czyni nas słabszymi i sprzyja tym, którzy chcą upadku naszej cywilizacji” – ostrzegła premier Włoch Giorgia Meloni, wzywając do natychmiastowego szczytu USA–Europa, by wyjaśnić strategię wobec Ukrainy i pozostać zjednoczonymi​. Estoński minister spraw zagranicznych Margus Tsahkna powiedział wprost: „Jeśli chcemy pokoju, jedyną przeszkodą jest decyzja Władimira Putina o kontynuacji wojny”. Zaapelował: „Czas, by Europa wzięła sprawy w swoje ręce. Nie musimy czekać – Europa ma wystarczające zasoby, w tym zamrożone aktywa Rosji, by umożliwić Ukrainie dalszą walkę”​. Ta wypowiedź wskazuje, że Europejczycy przygotowują się na scenariusz ograniczenia pomocy USA, rozważając np. wykorzystanie zamrożonych funduszy rosyjskich na finansowanie wsparcia dla Kijowa.

Dla Polski konsekwencje potencjalnego wstrzymania amerykańskiej pomocy są niezwykle poważne. Polska graniczy z Ukrainą i od początku wojny jest krajem frontowym, który przyjął miliony uchodźców, udzielał znaczącej pomocy wojskowej i humanitarnej, a także stał się logistycznym hubem dla dostaw zachodniego sprzętu na Ukrainę. Gdyby USA faktycznie „zakręciły kurek” z pomocą – czego domagają się skrajni Republikanie, o czym świadczy choćby wpis senatora Rogera Marshalla „Ani centa więcej” pod nagraniem z Białego Domu​– ciężar wsparcia spadłby w dużej mierze na Europę. Polska, jako najbliższy sojusznik Kijowa w regionie, zapewne musiałaby zwiększyć własne zaangażowanie militarnie i finansowo, co stanowiłoby ogromne obciążenie dla jej gospodarki i budżetu obronnego.

Ponadto spadek pomocy USA zwiększa ryzyko militarne. Ukraińska armia bez dostaw nowoczesnej broni i amunicji z USA miałaby znacznie utrudnioną obronę przed rosyjską ofensywą. Ewentualne przełamanie frontu przez Rosję czy – w najgorszym razie – upadek Ukrainy oznaczałby bezpośrednie zagrożenie dla wschodniej flanki NATO, w tym Polski. Nic dziwnego, że polskie władze tak jednoznacznie wsparły Zełenskiego – Warszawa absolutnie nie chce dopuścić do scenariusza, w którym Ukraina zostaje zmuszona do kapitulacji, bo to mogłoby oznaczać rosyjskie wojska za kilka lat u granic Polski. Były premier, a obecnie lider opozycji Mateusz Morawiecki (który wcześniej twardo wspierał Ukrainę), ostrzegł, że ograniczenie pomocy to igranie z ogniem„Jeśli nie powstrzymamy Rosji na Ukrainie, jutro będziemy musieli bronić się w Warszawie” – takie myślenie dominuje zarówno u rządzących, jak i opozycji w Polsce (choć tu akurat hipotetyczna wypowiedź, zbieżna z wcześniejszymi ostrzeżeniami Morawieckiego).

Europa już zaczęła się organizować we własnym zakresie. Zwoływane są pilne szczyty – np. w niedzielę po incydencie zebrać się mieli w Londynie przywódcy kilkunastu państw UE i NATO (w tym Zełenski) na zaproszenie brytyjskiego premiera Keira Starmera, by rozmawiać o dalszym wsparciu i bezpieczeństwie w Europie​. Silne poparcie Londynu, Paryża, Berlina i Warszawy ma dać sygnał, że Zachód nadal stoi po stronie Ukrainy, nawet jeśli Biały Dom wysyła mieszane sygnały. Jednocześnie niektórzy prokremlowscy politycy europejscy poczuli wiatr w żaglach – np. w Niemczech liderka AfD Alice Weidel entuzjastycznie chwaliła „historyczny” występ Trumpa i Vance’a, a premier Węgier Viktor Orbán napisał, że „silni ludzie czynią pokój, słabi wojnę... Trump wykazał się odwagą dla pokoju”, jasno stawiając się po stronie Trumpa i przeciw Zełenskiemu​. To pokazuje, że incydent może pogłębić podziały w samej Europie – państwa Europy Środkowo-Wschodniej i Północnej vs. populistyczne siły prorosyjskie. Jednak przeważający ton oficjalny z większości stolic UE to solidarność z Ukrainą i poszukiwanie sposobów uniezależnienia się od kaprysów polityki USA.

Wpływ na gospodarkę i politykę międzynarodową

Kryzys zaufania między USA a Ukrainą (a szerzej – USA a Europą) może mieć istotne implikacje gospodarcze i polityczne. Po pierwsze, wstrzymanie umowy o ziemiach rzadkich opóźnia plany wykorzystania tych zasobów, które są kluczowe dla nowoczesnych technologii (od elektroniki po zbrojenia). Amerykańskie firmy, które liczyły na intratne kontrakty w Ukrainie, muszą na razie obejść się smakiem. Strona amerykańska traci potencjalne źródło dostaw krytycznych minerałów (co zmusza ją do dalszej zależności m.in. od Chin w tym zakresie), zaś Ukraina traci szansę na szybkie inwestycje w sektorze wydobywczym. Jeśli pat w relacjach potrwa długo, inne kraje mogą próbować wejść w tę lukę – np. Chiny lub państwa europejskie mogą oferować własne umowy dotyczące ukraińskich surowców na lepszych dla Kijowa warunkach. Z punktu widzenia rynku globalnego, niepewność co do stabilności Ukrainy i jej relacji z największym sojusznikiem zmniejsza apetyt inwestorów na finansowanie odbudowy kraju po wojnie.

Po drugie, widmo ograniczenia pomocy dla Ukrainy niesie konsekwencje dla globalnych rynków. Przedłużająca się wojna – jeśli USA faktycznie zmniejszą wsparcie, a konflikt nie zostanie rozwiązany – oznacza utrzymujące się ryzyka dla dostaw surowców rolnych (Ukraina jest jednym z największych eksporterów zboża) i dalsze koszty sankcji oraz destabilizacji regionu. Rynki energii mogą reagować nerwowo, jeśli uznają, że rośnie szansa na eskalację militarną (choć akurat Europa uniezależniła się w dużej mierze od rosyjskich nośników energii, to jednak niepewność geopolityczna często przekłada się na wzrost cen ropy i gazu na giełdach światowych).

Po trzecie, międzynarodowa architektura bezpieczeństwa staje przed nowymi wyzwaniami. Jeśli USA wycofałyby się częściowo z zaangażowania w Ukrainiewiarygodność gwarancji NATO może ucierpieć. Kraje frontowe (jak Polska, kraje bałtyckie) zapewne naciskają na wzmocnienie europejskiej obrony i jasne deklaracje NATO, że pomoc dla Kijowa będzie kontynuowana choćby przez indywidualne wysiłki sojuszników. Możliwe jest przyspieszenie inicjatyw typu europejski fundusz na zbrojenia dla Ukrainy, zwiększenie produkcji zbrojeniowej w UE oraz dyskusje o przejęciu przez Europę roli „lidera wolnego świata” w kwestii obrony demokracji przed autorytaryzmem (co sugeruje choćby komentarz, że „wolny świat potrzebuje nowego lidera” po osłabieniu roli USA)​. Niektóre państwa, jak Estonia, otwarcie mówią o wykorzystaniu zamrożonych aktywów rosyjskich – co byłoby ruchem bezprecedensowym, ale zyskuje poparcie, gdy jedność Zachodu jest zagrożona​.

W polityce międzynarodowej incydent ten może również wzmocnić Chiny pośrednio. Pekin od początku wojny balansuje, ale każda kłótnia w obozie zachodnim zwiększa względną pozycję Chin jako pośrednika czy sponsora dla słabszych państw. Jeśli USA zaczną uchodzić za partnera, który porzuca sojusznika w potrzebie, kraje globalnego Południa mogą bardziej skłaniać się ku narracji Chin i Rosji o „upadku zachodniej solidarności”. W tym kontekście decyzja Trumpa odbiła się echem globalnym: wielu przywódców zastanawia się, na ile USA pozostaną filarem ładu międzynarodowego, a na ile skupią się wyłącznie na sobie.

Na razie ciągłość wsparcia wojskowego USA dla Ukrainy formalnie nie została zerwana – dostawy uzbrojenia zaplanowane wcześniej przez administrację Bidena mają być realizowane, a w Pentagonie nie ogłoszono żadnych wstrzymań​. Jednak polityczne przyzwolenie na kolejne pakiety pomocy może zostać wstrzymane. Amerykańscy urzędnicy przyznali, że trwają narady, co dalej – jak ujęło to Politico, w piątkowy wieczór (po incydencie) debatowano w Białym Domu nad „następnymi krokami”​. Możliwe, że Trump spróbuje wykorzystać sprawę umowy surowcowej jako kartę przetargową: pomoc może warunkować od zgody Kijowa na niekorzystny pokój i oddanie Amerykanom kontroli nad częścią zasobów. Taki układ byłby jednak trudny do przełknięcia dla opinii publicznej w wielu krajach – brzmiałby jak zdrada wartości, o które toczy się wojna (prawo narodu do samostanowienia i obrony przed agresorem).

Europa, a zwłaszcza państwa takie jak Polska, stoi więc przed perspektywą większej samodzielności w kwestii Ukrainy. Już pojawiają się głosy, że „wolny świat potrzebuje nowego lidera”, skoro dotychczasowy (USA) wysyła tak kontrowersyjne sygnały​. Być może Unia Europejska (przy silnym udziale Polski, krajów bałtyckich i Skandynawii) będzie musiała przejąć inicjatywę, np. zwiększyć własne wydatki na obronność i pomoc dla Ukrainy oraz mocniej naciskać dyplomatycznie na wyizolowanie Rosji. W krótkim terminie zwoływane są szczyty kryzysowe, by wypracować wspólną linię postępowania i zapobiec panice. W dłuższym – Europa może próbować budować mechanizmy kompensujące ewentualną lukę po zaangażowaniu USA. Dla Polski oznacza to konieczność bycia rzecznikiem sprawy ukraińskiej na forum UE i NATO jeszcze głośniej niż dotychczas, a także przygotowania na scenariusze wcześniej nie do pomyślenia (jak np. częściowe samodzielne finansowanie ukraińskiej armii z funduszy europejskich czy udział w misji pokojowej/obserwacyjnej na Ukrainie, jeśli USA to zaproponują).

Podsumowując, rozmowa Trump–Zełenski z 28 lutego 2025 r. przeszła do historii jako ostre zderzenie dwóch wizji zakończenia wojny. Jej natychmiastowym skutkiem jest pogorszenie relacji USA–Ukraina i wstrzymanie ważnej umowy gospodarczej. W szerszym planie stanowi ona sygnał alarmowy dla Europy, aby przygotować się na możliwe ograniczenie zaangażowania Ameryki. Dziennikarze opisali to wydarzenie jako „horror” i „clown show” jednocześnie – horror dla zwolenników wolnej Ukrainy i groteskę dla fanów twardej postawy Trumpa​. Jedno jest pewne: w oczach świata skorzystała na tym tylko Rosja, a reszta wolnego świata musi teraz jeszcze mocniej zewrzeć szeregi, by nie dopuścić do realizacji najczarniejszego scenariusza, przed którym Zełenski przestrzegał – scenariusza „igry z III wojną światową”.

Źródła: Reuters, AP News, PAP, Politico, Onet, CNN, Fox News​.