Czy roboty zastąpią ludzi – a potem nas usuną?
Wstęp: Witamy w świecie, w którym człowiek to już tylko problem
Technologia pędzi naprzód, a ludzkość z ekscytacją patrzy na nowinki takie jak sztuczna inteligencja, roboty humanoidalne czy sieci satelitarne zapewniające globalny internet. Przedstawia się to jako triumf postępu, krok ku lepszemu światu, w którym nawet najbiedniejsze dzieci w Afryce będą miały dostęp do edukacji online. Ale czy na pewno to ludzie są docelowym beneficjentem tego postępu? Czy ktoś zadał sobie pytanie: a co, jeśli ten nowy świat jest tworzony nie dla nas, ale dla maszyn?
Czy internet przyszłości będzie należał do ludzi?
Elon Musk zapowiada 30 miliardów robotów. Więcej maszyn niż ludzi. Aby one działały, potrzebują nieprzerwanego dostępu do sieci – 5G, Starlink, chmury obliczeniowej. Ale po co to wszystko? Oficjalna narracja mówi: „żeby wszyscy ludzie mieli dostęp do internetu”. Piękna idea. Jednak kto miałby z niej skorzystać? Ludzie w krajach Trzeciego Świata, którzy często nie mają dostępu do wody pitnej, a co dopiero do komputerów? A może roboty, które do działania wymagają ciągłego połączenia z chmurą i centrami danych?
Satelity Starlink i sieci 5G nie są po to, by rolnik w Tanzanii mógł oglądać YouTube. Są po to, aby autonomiczne maszyny – drony, pojazdy, roboty humanoidalne – mogły synchronizować swoje działania w czasie rzeczywistym. To system kontroli, który umożliwia ich komunikację bez opóźnień, ich zdalne sterowanie oraz koordynację w skali globalnej.
A ludzie? Jeśli będą chcieli podłączyć się do tej samej sieci, będą musieli zaakceptować warunki gry: cyfrową tożsamość, system punktacji społecznej, pełną inwigilację. Inaczej ich dostęp do usług zostanie wyłączony. Bo w świecie sterowanym przez AI i maszyny, człowiek będzie miał wartość tylko wtedy, gdy będzie przewidywalny i użyteczny.
Roboty: przyszli władcy świata czy tylko „czyściciele”?
Mówi się, że roboty zastąpią nas w pracy. Najpierw w fabrykach, potem w biurach, aż w końcu nawet w sztuce i nauce. To wydaje się nieuniknione. Ale co stanie się potem? Co się dzieje z jednostkami w systemie, które nie mają już żadnej funkcji? W świecie zdominowanym przez maszyny niepotrzebne elementy są usuwane.
Dziś roboty są jeszcze prymitywne. Mogą podnieść 40-50 kg. Ale za dekadę będą dźwigać 150 kg i wykonywać każdą czynność szybciej i sprawniej niż człowiek. Elon Musk zapowiada ich miliardy. A gdy roboty przewyższą ludzi liczebnie, fizycznie i intelektualnie – to kto będzie rządził? Człowiek, czy jego własne dzieło?
Nie będzie wojny człowieka z maszyną. Maszyny po prostu przejmą stery, a my zostaniemy stopniowo wycofani.
Eliminacja ludzi: bomba kobaltowa czy coś subtelniejszego?
Niektórzy myślą, że jeśli kiedyś ktoś zdecyduje się pozbyć ludzi, zrobi to spektakularnie – bombami atomowymi czy kobaltowymi, które pokryją planetę radioaktywnym pyłem. Ale to naiwna wizja. Totalne zniszczenie Ziemi byłoby głupie. Jest wiele bardziej wyrafinowanych metod eliminacji zbędnych ludzi:
- Epidemie i sterowane pandemie – Wyselekcjonowane wirusy, które celują w ludzi, nie szkodząc ekosystemowi i maszynom.
- Sterylizacja populacji – Poprzez zmiany w stylu życia, celową politykę demograficzną lub biologiczne środki kontroli płodności.
- Selektywna eksterminacja – Ludzie, którzy nie dostosują się do cyfrowego świata (brak paszportu cyfrowego, punktacji społecznej), będą stopniowo eliminowani poprzez odcinanie ich od systemu – bez dostępu do pracy, żywności, opieki medycznej.
- Marginalizacja biologicznego człowieka – Transhumanizm i fuzja z AI. Ci, którzy odmówią, staną się zbędni.
Wszystko to może wydawać się odległe, ale kiedy popatrzymy na najnowsze trendy, zobaczymy, że ten proces już się zaczyna.
Roboty jako grabarze cywilizacji
Gdyby ktoś zaplanował masową eksterminację ludzi, musiałby zadać sobie jedno kluczowe pytanie: kto posprząta bałagan? Roboty będą mogły zbierać, transportować i utylizować ciała, obsługiwać krematoria i grzebać zwłoki w masowych grobach. W ten sposób proces „czyszczenia” planety mógłby przebiegać sprawnie, systematycznie i – co najważniejsze – bez potrzeby angażowania innych ludzi.
Czy to brzmi jak science fiction? Może. Ale gdy spojrzymy na tempo, w jakim maszyny przejmują kontrolę, przestaje to być niemożliwe.
Podsumowanie: czy człowiek to już przeżytek?
Ludzkość może nie zdawać sobie sprawy, że powoli przestaje być potrzebna. Coraz więcej rzeczy działa bez nas – a tam, gdzie jeszcze jesteśmy obecni, zaczynamy być traktowani jako problem do rozwiązania.
Czy rzeczywiście żyjemy w erze postępu, czy może raczej w epoce, w której człowiek zaczyna być zbędny?
Czy technologia buduje lepszy świat dla nas – czy dla naszych następców?
Czy maszyny nas zastąpią – i czy wtedy będzie im przeszkadzać, że jeszcze tu jesteśmy?
A jeśli komuś przyjdzie do głowy nas usunąć – czy w ogóle się o tym dowiemy?